sobota, 16 lipca 2011

oj tam oj tam

Wieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeelki i szerooooooooooooki uśmiech: mimo skradzionej papierośnicy i okularów przeciwsłonecznych (hahahaha), płaczliwej i monotonnej deszczowej pogody, mimo irytującej pracy, złośliwych ludzi, niedostania się na japonistykę, smutnych autobusów, okropnego kaca, mimo wszystko!
Wyjazd, wyjazd, wyjazd, wyjazd, imprezy, wyjazd.
W międzyczasie przechadzam się po targu i namiętnie wącham warzywa i owoce( jeszcze dziwny nawyk, czy już zabawna obsesja?). Piekę i gotuję(bo niby jest czas, chociaż też mało kiedy) i ciągle wypożyczam książki, które za dnia wegetują, a w nocy furgoczą kartkami... Doba ma za mało godzin! Przydałby się czasozatrzymywacz. No i jeszcze szukanie mieszkania, kursu, zajęć z jogi.. wszystko w jednym czasie, istny wielkie wybuch i wir chaosu w jednym. A tu jeszcze trzeba walizkę, notatnik służący za pamiętnik na podróż, wydrukować mini-przewodnik po Helsinkach - trzeba oblecieć wszystko w dobę! Najbardziej zakręcony lipiec w moim życiu. I kiedy tu znaleść czas na czytanie Leśmiana albo zabijanie goblinów w najnowszej grze którą właśnie dostałam?! Już nie mówiąc o wożeniu lustrzanki do naprawy - ale trzeba było słuchać jak mówili że Sony robi dobre telewizory a nie aparaty!
Probówałam też znaleść czas, żeby pomartwić się o pierwszy rok z fizyką, chemią i matematyką za pan brat, ale nie znalazłam... ojej.. szkoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz